Pionier elektronicznej muzyki tanecznej zmarł w piątek. Avicii, którego nazwisko brzmiało Tim Bergling, miał 28 lat. Jego menadżerka powiedziała, że szwedzki DJ i producent zmarł w Maskacie, w Omanie - usłyszeliśmy w mediach.
Początkowo podano, że ciało DJ-a zostało znalezione w hotelu. Kilka dni później informację tę dementuje dziennik "Aftonbladet". Według dziennikarzy szwedzkiej gazety, Avicii zmarł w otoczonej wysokim murem posiadłości krewnego sułtana, kilka kilometrów od Maskatu. To tam, natychmiast po zgłoszeniu telefonicznym, przyjeżdża policja i przedstawiciele najbliższej szwedzkiej ambasady z Arabii Saudyjskiej. Wkrótce do mediów przedostaje się informacja o tym, w jaki sposób umarł artysta. Wychodzi na jaw, że popełnił on samobójstwo, tnąc się kawałkiem szkła, prawdopodobnie ze stłuczonej butelki po winie. Ostatecznie umiera na skutek wykrwawienia. Chwilę wcześniej Avicii zdołał jeszcze zadzwonić do rodziny.
Tato? Nie czuję się dobrze... Myślę, że to koniec... - powiedział Avicii.
Co? O czym ty mówisz, Tim?! - dopytywał go ojciec.
Zaniepokojeni stanem psychicznym DJ-a bliscy postanawiają natychmiast lecieć do Omanu. Niestety, nie zdążą mu pomóc. Ich samolot ląduje o dwie godziny za późno…
Ostatnie Dni Legendy - Avicii
Słuchaj już po północy w RMF FM!