Wielomilionowe straty
Branża gastronomiczna jest jedną z tych, które pandemia dotknęła najbardziej. Dwie trzecie firm musiało z tego powodu zawiesić swoją działalność. Według danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor z końca marca, zaległości wszystkich firm gastronomicznych wyniosły 647,4 mln zł. Szacuje się, że od tego czasu firmy obciążyły się kolejnymi 80 milionami złotych długu. Szczecińscy restauratorzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyć o odszkodowania za przymusowe zamknięcie lokali.
Będziemy zbierać informacje ze strony gastronomików, usiądziemy, przeliczymy i będziemy podejmować decyzje. Jest mnóstwo opłat, które musimy, płacić nawet jak nie ma nas w restauracji. Mogliśmy poprosić o umorzenie czynszów, ale np. koncesje opłacamy nadal. Możemy powiedzieć, że dla każdej restauracji ten czas, który za nami, to strata kilkudziesięciu tysięcy złotych - powiedziała Iwona Niemczewska, właścicielka restauracji "Z drugiej strony lustra" ze Szczecina w rozmowie z portalem wszczecinie.pl
Nieuzasadnione odszkodowania?
Rząd, mimo wprowadzenia wielu obostrzeń na terenie naszego kraju, nie zdecydował się na ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. Głównym powodem takiej decyzji miała być chęć przeprowadzenia wyborów prezydenckich, jednak takie rozwiązanie dotknęło także przedsiębiorców. W przypadku stanu klęski żywiołowej restauratorzy mogliby ubiegać się o odszkodowania. Co prawda przyjmowane są kolejne projekty tarcz antykryzysowych, ale wiele firm uważa, że nie jest to wystarczające.
Proponuje się nam odroczenia, czyli płatności są zawieszone, ale się skumulują. Do tego są pożyczki, które mogą zostać odroczone, ale dla mnie z punktu widzenia biznesowego są one w stu procentach zwrotne. Nie ma żadnych pewników, jeżeli chodzi o pomoc - mówił Zbigniew Radecki, właściciel restauracji „Radecki”
Powrót do pracy
Od poniedziałku 18 maja wszedł w życie trzeci etap odmrażania gospodarki. Otwarte zostały restauracje, bary, puby oraz kawiarnie. Nadal obowiązują jednak pewne ograniczenia, które uniemożliwiają przyjmowanie tak dużych ilości gości, jak przed epidemią. Na cztery metry kwadratowe lokalu ma przypadać jeden klient.