Eryk Kulm nie żyje. Miał 67 lat
"Wirtuozeria, elegancja i wielkie swingujące serce"... - tak o nim pisano... Żegnaj Eryku... - czytamy na facebookowym profilu Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego.
W latach 70. Eryk Kulm wyjechał do USA, gdzie m.in. studiował na prestiżowej uczelni Berklee College of Music. W sumie w Stanach Zjednoczonych spędził ok. 15 lat, a do Polski powrócił w 1989 r. Trafił do grupy Zbigniewa Namysłowskiego, potem grał z m.in. Leszkiem Możdżerem i Janem Ptaszynem Wróblewskim.
Stał na czele swojego zespołu Quintessence, przez który przewinęła się czołówka polskiego jazzu (m.in. Piotr Wojtasik i Maciek Sikała).
Wiosną tego roku wydał płytę "Private Things".
Album zaczął powstawać, kiedy artysta jeszcze nie mógł grać: w jego głowie pojawiały się nowe melodie, motywy które nagrywał na dyktafon. W końcu było ich tak wiele, że postawił zebrać nowy skład swojego Quintessence.
"Nie zdawałem sobie z sprawy z tego jak otworzy to moją głowę, jak pozwoli mi oddychać" - mówił Kulm o pierwszych wrażeniach po nagraniu "Private Things".
Poruszające pożegnanie syna
Perkusista był ojcem aktora Eryka Kulma Jr. (m.in. seriale "Barwy szczęścia", "Bodo", "Belle Epoque", film "Kamienie na szaniec"), który pożegnał go na Facebooku.
"Pa Tatuś. Mam nadzieje, że nauczyłeś mnie jednego - miłości. Ty byłeś miłością. Kochałeś jak nikt inny. Mamę, mnie i Jazz. I parę innych rzeczy. (...) Twoje życie było jednym wielkim sprawdzianem i nigdy nie było łatwo, a ty zawsze dawałeś radę. Zawsze wiedziałeś, że będzie dobrze. Po prostu wiedziałeś. Zawiść i zazdrość innych nie wygrały z Tobą. Byłeś najlepszy i wszyscy o tym wiedzieli. (...) Byłeś najlepszym ojcem jaki mógł mi się trafić. Nauczyłeś mnie, że serce to jedyny drogowskaz i tylko nim kierowałeś się w życiu. Twoja intuicja była nieomylna. Obym był chociaż w małej części podobny do Ciebie. Widzimy się tatku. Czuje, że rzeczy które mi mowiłeś zrozumiem dopiero za jakiś czas" - napisał Eryk Kulm Jr.