"Pierogatka" w Kaliszu
Krzysztof przy wsparciu kochającej narzeczonej zrealizował swoje ambitne marzenie - otworzył restaurację. Sylwia zrezygnowała nawet ze swojej pracy - i tak oboje zostali właścicielami "Pierogatki", czyli baru z pierogami w centrum Kalisza. Ich wspólne dzieło okazało się ogromnym sukcesem. Od momentu otwarcia restauracja przeżywała istne oblężenie, a pierogi sprzedawały się w ogromnych ilościach. Jednak Krzysztof nie chciał osiadać na laurach i zachęcony sukcesem, zaczął wprowadzać zmiany w menu. Pojawiło się sushi, sałaty i dania mięsne. Niestety zbyt szybko z karty wyrzucono potrawy, które smakowały gościom. Właściciel gnany ciągłą potrzebą zmian i przygody wziął udział w castingu i zaczął występować w serialach telewizyjnych, traktując to jako rozrywkę i ucieczkę od problemów. Tych jednak było coraz więcej i po trzech latach "Pierogatka" zaczęła tracić gości zniechęconych zmianami i pogarszającą się jakością dań.
Magda Gessler przyjechała z pomocą. Kiedy weszła do lokalu, od razu wyraziła swoją opinię.
Okna są potwornie brudne. Nie chce się tu wchodzić. To wygląda na opuszczoną melinę - mówiła.
Co prawda przyznała, że w środku - na sali - jest czysto, jednak brud okien jest przerażający. Restauratorka zamówiła pierogi - czyli jak wskazywałaby nazwa "Pierogatka", popisowe danie lokalu. Niestety, nic jej nie smakowało. Podobnie było z sałatką, w której podano żółtą mozzarellę w kostce.
Pierogi pachną kwaśnym serem. W sumie jest to bardzo niesmaczne (...), ten boczek jest okropny, bo jest malowany. Wy się po prostu na niczym nie znacie - podsumowała.
Sylwia była bardzo smutna, a Krzysztof nie zgadzał się z opinią restauratorki.
Spokojnie, za dwa lata zaprosimy Gordona Ramsay'a. Każdy ma inny smak, inny gust - powiedział.
Kiedy Gessler zapytała go skąd pochodzi ser camembert - odpowiedział, że z Włoch, a szynka parmeńska z Parmenii.
"Ty się nadajesz do leczenia"
Kiedy następnego dnia Magda Gessler pojawiła się w restauracji, od razu postanowiła zobaczyć jak wygląda kuchnia. Niestety, była zaniepokojona.
Wszędzie jest taki sam syf. Sprzątane było tylko po wierzchu na mój przyjazd. Ale syf, ale robale. Nie pamiętam, kiedy widziałam taki chlew - mówiła.
Zaprosiła Krzysztofa na rozmowę, podczas której wyznała, że otrzymała wiele maili od gości i byłych pracowników, którzy zarzucali właścicielowi, że jest wybuchowy i to do tego stopnia, że rzuca talerzami. Niestety, Krzysztof odpierał te zarzuty.
Ale żeby od razu robić ze mnie debila? - mówił
Gessler próbowała z nim rozmawiać, jednak w końcu stwierdziła:
Ty się nadajesz do leczenia. (...) Jeśli uważasz, że nie masz problemu, to ja nie mam problemu, by tu zostać - wyznała.
Krzysztof ciągle uważał, że Gessler go atakuje. Chciał nawet przerwać rewolucję, restauratorka była już gotowa wyjść, jednak pracownicy poprosili ją, aby została i im pomogła. Po tym, jak przyjaciele posprzątali lokal, Gessler postanowiła kontynuować rewolucję, jednak chciała, aby para obiecała, że pójdzie na terapię.
Pomidorowe Bistro
Przyszedł czas na zmiany. Magda Gessler oznajmiła, że lokal będzie się nazywać "Pomidorowe bistro" i w centrum będą właśnie pomidory z lokalnej hodowli. Następnie wybrała się tam cała ekipa, aby zobaczyć, jak wygląda praca w szklarni.
Następnego dnia rozpoczęły się przygotowania do kolacji. To bardzo scaliło pracowników, którzy uważnie słuchali restauratorki. Krzysztof w końcu przyznał, że:
Jej ciepło i dobroć spłynęły na mnie i moją duszę.
Finałowa kolacja była bardzo smaczna - goście byli zachwyceni i chwalili dania. Kiedy Gessler wróciła po kilku tygodniach do Kalisza, nie kryła zadowolenia.
Jedzenie jest wzruszające, przepyszne - mówiła podczas ponownej wizyty w lokalu.
Krzysztof i Sylwia płakali. Właściciel przeprosił Gessler za swoje poprzednie zachowanie i obiecał, że dalej będzie się starał i pracował nad sobą.