Alessia Cara dla RMF FM: "Dajcie mi robić swoje"!

Jest młoda, piekielnie zdolna i bardzo pewna siebie. Zachwyciła świat bardzo osobistym, drugim albumem "The Pains of Growing". Przed występem w krakowskiej Tauron Arenie, w szczerej rozmowie z Mateuszem Opyrchałem, opowiedziała o trudnościach związanych z dorosłym życiem, karierze i swoich planach na przyszłość.

Mateusz Opyrchał: Przeglądałem Twoje konto na Instagramie chwilę temu i kliknąłem „obserwuj”. Dlaczego ty mnie jeszcze nie obserwujesz? (śmiech)

Alessia Cara: (śmiech) Oczywiście kliknę! Nie wiem czy zobaczę to powiadomienie… Nie chce brzmieć nieskromnie, nie jestem jakoś bardzo sławna, ale mam dużo powiadomień na Instagramie!

M.O.: Ja też mam dużo!

A.C.: Musisz mi tylko obiecać, że polubisz wszystkie moje zdjęcia. Wtedy zacznę cię obserwować.

M.O.: Tak zrobię! Jak się czujesz w Krakowie?

A.C.: Bardzo dobrze, choć jestem tutaj od kilku godzin. Nie miałam jeszcze okazji, ale po koncercie na pewno wyskoczę zobaczyć miasto. Zjadłam pierogi!

M.O.: Uważaj na polską kuchnię! Pyszna, ale niezbyt lekka…

A.C.: Wiem! (śmiech). Jestem Włoszką i wiem coś o ciężkiej kuchni!

M.O.: Urodziłaś się we Włoszech, a na co dzień mieszkasz w Kanadzie. Koncertując w Europie czujesz się bardziej jak w domu, czy jednak bliżej Ci do Kanady?

A.C.: To zależy od tego gdzie jestem w danym momencie. Kiedy koncertuję w Europie, rzeczywiście czuję jakbym była w domu, odzywają się moje włoskie korzenie. Nawet kiedy jestem w Kanadzie. Moja mama mówi w domu po włosku, mój ojciec też. Więc na co dzień czuję się bardziej Europejką. Kiedy myślę o tym, gdzie spędzić wakacje, to zwykle jest to Europa. Uwielbiam Kanadę i miasto w którym żyję – Brampton i choć nie jest małe, to nie ma tam zbyt wielu rozrywek. (śmiech)

M.O.: Teraz, będąc daleko od domu rodzinnego, jesteś w trakcie trasy koncertowej z Shawnem Mendesem. Jesteście dobrymi kumplami…

A.C.: Tak, uwielbiam go. Oboje wzięliśmy w trasę swoich przyjaciół, więc podróżujemy zgraną paczką i jest naprawdę super. Jest bardzo śmiesznie i nie czuję jakbym była w pracy. Czuję się jakbym była nastolatką w szkole, która koncertuje w przerwach od dobrej zabawy i czasu spędzonego z najlepszymi kumplami. To jest jak bycie wiecznym dzieckiem, które nie musi się martwić o „dorosłe życie”.

M.O.: Twój drugi album „The Pains of Growing” okazał się ogromnym sukcesem i jest bardzo dojrzały jak na tak młodą artystkę. Singiel "Growing Pains" jest „rozliczeniem” z dzieciństwem i wejściem w dorosłość?

A.C.: Tak, to trochę podkreślenie faktu, że jestem w trakcie osiągnięcia dojrzałości i już nigdy nie będę dzieckiem! Ten okres już minął, choć nie ukrywam, że czasem czuję się jakbym jeszcze była dzieckiem. Teraz, mając 23 lata czuję, że staję się kobietą i biorę odpowiedzialność za swoje życie. "Growing Pains" dotyka tego zamieszania wejścia w dorosłe życie.

M.O.: Dorosłość to nie jest prosta sprawa… Rachunki, wczesne pobudki, praca…

A.C.: Tak! (śmiech) Chociaż do wczesnego wstawania jestem przyzwyczajona jeszcze z czasów szkolnych, ale dorosłość to rachunki i przede wszystkim nowe uczucia, których wcześniej nie znaliśmy… Będąc osobą dorosłą, jesteś odpowiedzialny za siebie. Nie musiałeś o tym myśleć jako dziecko. Wtedy największym problemem było to, że nie chce Ci się iść do szkoły, a kiedy się skaleczyłeś, to mama zadbała o to, żeby cię nie bolało. Chociaż wciąż uważam, że moja mama potrafi naprawić większość rzeczy (śmiech). Jakieś 99% rzeczy, ale właśnie za ten 1% jestem odpowiedzialna i to czasem mnie przeraża.

M.O.: Prezentując album z tak odważnym przesłaniem, spotkałaś się też z negatywnymi komentarzami. Na pewno zarzucano ci, że jesteś zbyt młoda, żeby pisać teksty i śpiewać o dorosłości, której tak naprawdę dobrze nie znasz i w pełni nie odczułaś…

A.C.: Krytyka to zawsze ciężki temat. Oczywiście, zawsze musisz liczyć się z tym, że nie wszyscy będą cię lubić. Im więcej odbiorców, tym większa szansa na to, że spora ilość ludzi po prostu Cię nie polubi. To jest normalne. Dla mnie, jako młodej dziewczyny, która jeszcze czasem czuje się niepewnie w wielu sytuacjach, to potrafi być trudne. Tak, jak dorastanie wśród dużej publiczności, która to obserwuje. Staram się o tym nie myśleć i nie przejmować. W tym roku wyjątkowo zaczęłam bardziej dbać o swój komfort psychiczny i bardzo dobrze się z tym czuje.

M.O.: „Dajcie mi robić swoje”… Po prostu!

A.C.: Tak! Proszę, dajcie mi robić swoje! (śmiech)

M.O.: Wracając do początku twojej kariery. Zaczęło się od filmików z coverami, które wrzucałaś na YouTube. Dzięki nim zostałaś zauważona. Czy to jest najlepsza rada dla młodych ludzi, którzy chcą coś dzisiaj osiągnąć?

A.C.: Myślę, że Internet jest świetną opcją na pokazanie się światu. Jako młodzi ludzie, mamy nieograniczony dostęp do wielu możliwości i wystarczy po prostu z tego korzystać. Oczywiście radio i wytwórnie mają ogromny wpływ na promocję artysty, ale pokazując się w sieci, widzi cię cały świat i to ludzie decydują czy cię polubią. Oczywiście, na wszystko potrzeba czasu i cierpliwości. Zajęło mi to trzy lata, zanim ktokolwiek się o mnie dowiedział. Dwa lata później wydałam pierwszy singiel. Mogę powiedzieć tylko tyle – bądźcie cierpliwi, autentyczni i róbcie swoje. Jasne, że nie możecie tylko siedzieć i czekać aż coś się wydarzy. Musicie włożyć w to bardzo dużo pracy. 90% artystów pracowało na swoją karierę przez długie lata i tego procesu nikt nie widział. Ciężka praca procentuje później, kiedy wreszcie ktoś cię zauważy.

M.O.: Jesteś osobą, która dobrze wie co chce osiągnąć, ma plan działania, który realizuje i jest przede wszystkim pewna tego, co robi. Myślisz czasem o tym, w którą stronę zmierzy twoja kariera za kilka lat?

A.C.: Jestem bardzo ciekawa! Oczywiście mam jakieś swoje personalne cele w życiu, ale teraz chciałabym się skupić przede wszystkim na tworzeniu muzyki i wydawaniu albumów. Uwielbiam dzielić się z fanami tym, co tworzę. Premiera albumu to mój ulubiony moment i zwieńczenie ciężkiej pracy. Mój cel to wydanie albumów, które ludzie zapamiętają na lata!

M.O.: A twoje albumy potrafią być różnorodne. Współpracowałaś z DJ-ami, producentami muzycznymi. Na swoim koncie masz wiele akustycznych kompozycji. W jakim stylu czujesz się najlepiej?

A.C.: Ciężko powiedzieć, bo uwielbiam zarówno muzykę elektroniczną jak i chilloutowe, akustyczne brzmienia, ale chyba właśnie akustyczne kompozycje lubię najbardziej. Myślę, że jest to spowodowane faktem, że mój wokal bardziej pasuje do spokojniejszych kompozycji. W nich czuje się komfortowo i staram się iść w tym kierunku.

M.O.: Kiedy jesteś w domu i masz chwilę dla siebie - słuchasz właśnie takiej muzyki?

A.C.: To zależy od tego co robię! Kiedy jestem ze znajomymi i chcę się bawić jak Beyoncé, słucham dance’owych brzmień z dobrym rytmem. W gorszych momentach, kiedy jestem smutna i chce pobyć sama, puszczam akustyczne, smutne piosenki. (śmiech) 

Zobacz także