Restauracja "Porto di mare" w Trzebini
"Porto di mare" nie zarabia na siebie. Niestety - właściciel Roman musi dokładać do interesu, przez co jest zadłużony i od kilku miesięcy nie spłaca kredytu. Mężczyzna posiada także zakład pogrzebowy, który dzięki stypom organizowanym w "Porto di mare" pozwala jeszcze na pozostawienie restauracji.
Początkowo Roman otworzył naleśnikarnię. Jednak mieszkańcy Trzebini szybko znudzili się tym jedzeniem. "Morska przystań" czyli "Porto di mare" to pomysł 21-letniego kucharza z Krakowa, który zajął się sprowadzaniem świeżych ryb. Jednak i ten pomysł okazał się mało trafny.
Odkąd jestem tutaj, to tu tyle co tak zwana przybłęda się pojawi - powiedział 18-letni kelner Kaziu.
Brak Ryb i alkohol
Kiedy Magda Gessler pojawiła się w restauracji i zobaczyła menu, od razu się zirytowała. Bowiem w "Porto di mare" nie ma ryb. Zdenerwowany kelner powiedział, że pomysł na morską przystań nie wypalił. Na pomoc przyszedł właściciel, który próbował zgrabnie wytłumaczyć Gessler, dlaczego nie podają rybnych smakołyków. Coraz bardziej roztrzęsiony Kaziu, ze wsparciem notatek, przekazał restauratorce, co dzisiaj podaje kuchnia.
Skąd pan tego młodego człowieka wziął? Czy pan naprawdę uczy się trzech linijek? Nie można tego zapamiętać? Nie wstyd młody człowieku? - komentowała Gessler.
Magda wysłała Kazia na spacer, aby się uspokoił. Jednak skutki były odwrotne - chłopak popłakał się i kiedy wrócił, trzęsąc się podał Gessler zamówione dania. Kiedy kobieta tylko spróbowała przygotowanych potraw powiedziała:
Nic dziwnego, że kelner płakał, jak mi to podawał.
Następnego dnia restauratorka szybko zgadła, że problemem nie jest tylko kuchnia, ale także właściciel. Jak się okazało, Roman zalega z płatnościami.
Szef mi zalega 1400 złotych, u Adama jest to 800 złotych - powiedziała kelnerka.
Personel w szczerej rozmowie z Magdą wyznał, że właściciel ma także spory problem z alkoholem. Pije w pracy, przy pracownikach.
Panie Romanie, pan ma duży problem z alkoholem. Pan jest czerwony jak burak i z tym musimy coś zrobić, a to wcale nie jest takie proste. Pan ma dużo kłopotów i zalewa pan to - powiedziała.
Mężczyzna nie chciał się przyznać, że nadużywa alkoholu:
Ja nie mówię, że nie piję. Tak jak każdy się napiję (...) Mam kłopot, ale nie z alkoholem.
Gessler nie dała się oszukać. Zdenerwowana zawołała personel, który ponownie przyznał, że szef pije. Kucharka zdradziła nawet, że Roman stracił prawo jazdy za jazdę pod wpływem. Roman był nieugięty i ciągle się bronił twierdząc, że badania wykazały znikomą ilość alkoholu we krwi. Personel chciał pomóc szefowi, dlatego razem z Gessler ciągle próbowali mu przemówić do rozsądku. W końcu mężczyzna obiecał, że się zmieni, przestanie pić i w pierwszej kolejności będzie wypłacał pieniądze załodze.
Bistro Pieczone Gołąbki
"Porto di mare" zmieniło nazwę na Bistro Pieczone Gołąbki. Lokal bardzo się zmienił - nie tylko pod względem wyglądu, ale także pracy właściciela. Kolacja, na której główną kulinarną atrakcją był gołąbek, wypadła świetnie. Goście byli zachwyceni - zwłaszcza, że zajmował się nimi uśmiechnięty Roman. Na koniec właściciel rozpłakał się i serdecznie podziękował Gessler.
Po czterech tygodniach restauratorka wróciła do Bistro Pieczone Gołąbki. W lokalu było pełno. Okazało się, że jest nowa kelnerka oraz kucharka. Dania wymagały drobnej poprawy: dodania większej ilości przypraw. Roman przyznał, że nie pije od zakończenie kuchennych rewolucji i biznes idzie dobrze.