Wysoka grzywna
Celnicy pracujący na lotniskach w Nowej Zelandii niedawno zyskali dodatkową możliwość weryfikowania sprzętu elektronicznego należącego do pasażerów korzystających z portu. Mogą więc zatem poprosić o udostępnianie wszelkich haseł zabezpieczających telefony, tablety itp. W przypadku odmowy pasażer musi liczyć się z surowymi konsekwencjami: grozi za to grzywna w wysokości nawet do pięciu tysięcy dolarów nowozelandzkich, czyli około dwunastu tysięcy złotych. Nowa Zelandia jest pierwszym krajem wprowadzającym karę za nieudostępnienie haseł.
Nie w każdym przypadku
Jak podają zagraniczne media, taka kontrola będzie mogła być przeprowadzona jedynie w uzasadnionych przez celników przypadkach. Dodatkowo mundurowi zostali uprawnieni jedynie do tego, by sprawdzić pliki zapisane na smartfonie lub komputerze, a nie mogą przeszukiwać historii czy plików zapisanych w „chmurze”. Sama kontrola ma odbywać się przy włączonym trybie samolotowym. Jak argumentują władze, dodatkowe uprawnienia celników mają pozwolić na złapanie tych pasażerów, którzy mają na urządzeniach elektronicznych treści zabronione przez prawo.
Słowo krytyki
Nowe przepisy dotyczą obywateli Nowej Zelandii i turystów. Zdaniem krytyków zmiany te to „poważna ingerencja w prywatność zarówno osoby, która jest właścicielem urządzenia, jak i ludzi, z którymi się kontaktowała”. Ich wątpliwości budzi także brak szczegółowych wyjaśnień dotyczących argumentacji dodatkowej kontroli. Głos zabrali również potencjalni klienci lotniska: wiele osób zapowiedziało w mediach społecznościowych, że – w związku z takimi zmianami – w najbliższym czasie jednak nie wybierze się do Nowej Zelandii.