„Idealne zdjęcie – z mojego punktu widzenia takie zdjęcie nie istnieje i nigdy nie będzie istniało. Każdy fotografik pełen pasji będzie wciąż szukał nowych rozwiązań, kreował i szukał wciąż nowych fotograficznych scenerii, będzie on non stop nienasyconym odkrywcą. To odbiorcy tych fotografii swoją wrażliwością estetyczną wybierają takie, które im przypadną najbardziej do gustu i serca” – mówi o sobie Rafał Nowosielski, któremu zadaliśmy najważniejsze pytania, na jakie powinniśmy znać odpowiedzi, jeśli chcemy zarazić się – jak określa to sam fotograf – „chorobą zorzową”.
Kiedy pojawiają się zorze polarne?
Występowanie zjawiska aurora borealis wiąże się z występowaniem tzw. burz słonecznych. W ostatnich dniach, kiedy aktywność słoneczna była wyjątkowo intensywna, zorze polarne dało się dostrzec również na północy naszego kraju. Czy w najbliższym czasie ponownie możemy spodziewać się pojawienia tego zjawiska nad Polską?
„Według przewidywań NOAA – National Oceanic and Atmospheric Administration – aktywność słoneczna wzrośnie już dzisiejszego dnia lub nocy. Być może rozciągnie się na dwie lub trzy kolejne doby. Jeśli tak się stanie, to czeka nas kolejne wspaniałe i wielokolorowe przedstawienie na nocnym nieboskłonie” – mówi nam Rafał Nowosielski.
Zdaniem fotografa „polowanie” na zorzę polarną wymaga od nas przede wszystkim cierpliwości. „Tęcza nocy polarnej, jak zwą ją niektórzy, bywa bardzo nieprzewidywalną tancerką i być może przyjdzie nam czekać na jej spektakl nawet do kilku godzin w mroku nocy. Pląsy zorzy polarnej bywają widowiskowe, jednak nie są dostępne dla wszystkich. Uważam, że jest to zadanie tylko dla wytrwałych i bardzo cierpliwych. Ewentualnie dla szczęściarzy, bo takich spotkań z zorzą wykluczyć także nie można. Warto więc czekać i się poświęcać” – zachęca Nowosielski.
Jak i gdzie obserwować zorze w Polsce?
Rafał Nowosielski, który 18 marca wykonał niezwykłe zdjęcia zorzy polarnej w okolicach Ełku, pasjonuje się tym zjawiskiem od wielu lat. W Polsce fotografuje je od 2013 roku, wcześniej przez kilka lat miał szczęście podziwiać je bezpośrednio pod kołem podbiegunowym na północy Islandii. „Z mojego doświadczenia wiem, że najważniejszą kwestią jest brak tzw. zanieczyszczenia świetlnego w kierunku północnym, szczególnie u nas w kraju. O co chodzi z tym zanieczyszczeniem światłem? Znaczy to tyle, że wybierając miejsce, musimy być bardzo precyzyjni w omijaniu świateł dużych miast czy wsi” – tłumaczy fotograf.
„Im mniej łun siedzib ludzkich, tym więcej ciemności. Im więcej ciemności, tym piękniej zorza polarna będzie się prezentować” – wyjaśnia Rafał Nowosielski – „Pamiętajmy też o zachmurzeniu. Tutaj przydadzą się tradycyjne prognozy pogodowe. Im bardziej czyste niebo w kierunku północnym, tym mniej problemów z obserwacją samego zjawiska”.
Jeśli chodzi o obserwację aurora borealis, w znacznie lepszym położeniu – dosłownie i w przenośni – są mieszkańcy północnej Polski. Rafał Nowosielski zorze fotografuje na Mazurach, które wydają się być rajem dla pasjonatów podobnych zjawisk. Nowosielski najchętniej wybiera się na „foto-łowy” nad jezioro Łamsiady w okolicach Ełku.
„Fotografuję wzdłuż jego południowego brzegu, kierując aparat oczywiście na północ. Jest to miejsce wręcz wymarzone do nocnych foto-łowów, jeśli chodzi o zjawisko zorzy polarnej. Niewielkie wsie po przeciwnej stronie jeziora, praktyczny brak ruchu aut w nocy i niemal namacalna, nieraz aż dudniąca w uszach cisza tej krainy to komfort dla fotografa pejzażu” – opowiada.
To oczywiście nie jedyne miejsce w Polsce, które sprzyja obserwacji wyjątkowych zjawisk na niebie. „W kapitalnym położeniu są mieszkańcy tzw. „górnych województw”. Nad samym Bałtykiem, najlepiej na którejś z tamtejszych plaż, w zacienionym, może nawet nieco odludnym miejscu mamy sytuację wręcz perfekcyjną – brak jakichkolwiek świateł miast i kilometry horyzontu idealnie skierowanego na kierunek północny” – opisuje fotograf.
„Wiadomo, że im wyżej, tym lepiej” – podsumowuje.
A co, jeśli mieszkamy w bardziej wysuniętych na południe rejonach kraju, gdzie zacznie trudniej o zaobserwowanie zorzy polarnej? „Jest i na to rada” – przekonuje fotograf. „Warto dużo wcześniej zaplanować miejsce wyżej położone, z widocznym horyzontem w oddali i jak najmniejszą ilością świateł miast, później odwiedzić je nocą i zweryfikować swoje spostrzeżenia. Tak, wszędzie jakieś światła da się zaobserwować, ale w tym przypadku warto uruchomić najważniejszy czynnik decydujący o powodzeniu lub porażce w obserwacji aurory – cierpliwość” – zauważa nasz rozmówca.
„Wszystko zależy od naszej siły woli, ale też od siły energii słonecznej. Bywa i ona naszym sprzymierzeńcem, więc jedno z drugim się łączy” – tłumaczy Rafał Nowosielski – „Przy sprzyjających warunkach „polarną baletnicę” można ujrzeć nawet w bardzo odległych i „zaśmieconych” światłem częściach Europy. Tak działo się już wielokrotnie w ciągu kilku ostatnich lat, więc nigdy nie myślmy, że się nie da”.
Jak przewidzieć pojawienie się zorzy polarnej?
„Jedyną radą, jakiej mogę udzielić, jest stała obserwacja serwisów monitorujących aktywność słońca. Takie serwisy jak solarham.net, czy spaceweatherlive.com dostarczają cały czas najnowszych informacji na ten temat” – mówi fotograf.
W tym pierwszym możemy sprawdzić prognozę na trzy dni do przodu, co – jak zapewnia nas rozmówca – jest sporą rezerwą czasową. „To dużo czasu, przez trzy dni jesteśmy w stanie bardzo dokładnie zaplanować nasze obserwacje” – zapewnia. Drugi z wymienionych przez fotografa serwisów oferuje możliwość włączenia tzw. alertów – na stronie, w telefonie, czy poprzez e-mail. Jak mówi pan Rafał, to świetne rozwiązanie dla osób, które nie chorują – jak on – na „chorobę zorzową” i nie śledzą namiętnie wszelkich tabel i wykresów.
Jak zrobić idealne zdjęcie zorzy?
Rafał Nowosielski opowiedział nam, jak w rzeczywistości powstają przepiękne zdjęcia aurora borealis, które możemy oglądać m. in. na jego stronie. „Od początku tego roku na sześć prób dopiero 18 marca udało mi się zarejestrować to zjawisko” – zdradza. „To wynik i tak dla mnie w pełni satysfakcjonujący. Polska to nie koło podbiegunowe. Tutaj złapanie aurory borealis stanowi dużo potężniejsze wyzwanie i kosztuje jeszcze więcej wyrzeczeń. Daje jednak w zamian fantastyczne, wielobarwne przedstawienie, które po tych wszystkich niepowodzeniach cieszy po „sześciokroć” – zapewnia.
Jako profesjonalny fotograf Rafał Nowosielski jest dla siebie bardzo wymagający. „Staram się z dużą precyzją komponować kolejne fotografie. Początek stanowi wybranie miejsca. Mimo, że od kilku lat fotografuję głównie nad tym samym jeziorem, to każde kolejne jest zupełnie inne od poprzedniego. Jest to miejsce magiczne i w jakiś tajemniczy dla mnie sposób wyjątkowe. Nie umiem tego wyrazić, ale tam po prostu zorze polarne zawsze wychodzą – oczywiście jeśli aktywność słoneczna na to pozwala” – opowiada.
„Każde foto-łowy to zupełnie inna przygoda. Inne położenie gwiazd, chmury, lub ich brak. Mgła, wiatr, blask księżyca, czy jego brak, roje meteorów, czy inne ciekawe zjawiska. Do tego przypadkowi kompani w postaci bobrów, łasic, czy łosi i dzików, lub tak jak ostatnio – rozpierającego się lodu na jeziorze, który trzaskając przeraźliwie w nocnej ciszy kilkukrotnie powodował lekkie podskoki u obserwatorów” – wspomina.
„Moje zdjęcia to wynik cierpliwości, pasji, precyzji i chyba już czegoś w rodzaju choroby zorzowej, którą z pełną premedytacją staram się zarazić innych. Wielu nawet nie trzeba długo namawiać. Zobaczą, uchwycą na matrycy aparatu, zachwycą się i już można doliczyć kolejnego nocnego włóczykija do towarzystwa. To wciąga i zasysa jak stuletni staw” – zachęca Nowosielski.
Ile trwa wykonanie idealnego zdjęcia?
„To jest dosyć trudne pytanie, nie da się na nie odpowiedzieć jednoznacznie. Technicznie powiedziałbym, że od kilku do kilkudziesięciu sekund w zależności od rodzaju sprzętu, siły zjawiska, zacienienia. Czasami jednak zanim dojdzie do spotkania z samą zorzą polarną trzeba czekać miesiącami. Później, kiedy już nadejdzie „ta noc”, można czekać do kilku godzin” – przyznaje Rafał Nowosielski, jednocześnie podkreślając, że każde takie spotkanie z zorzą jest wyjątkowe i każdy powinien cieszyć się ze swoich fotograficznych „zdobyczy”.
Zorza polarna, a może po prostu Photoshop?
Do fotografowania zórz pan Rafał używa pełnoklatkowego aparatu Nikon D750. Jednak nawet najlepszy sprzęt, bez umiejętności, doświadczenia i odpowiedniej wrażliwości, nie jest w stanie wykonać perfekcyjnego zdjęcia „za” fotografa. Fotografie pana Rafała przechodzą obróbkę, czego fotograf oczywiście nie ukrywa. Wydaje się to być zresztą całkiem naturalne. Fotografie takie jak te autorstwa Rafała Nowosielskiego to nie dzieło Photoshopa, jednak program graficzny pomaga wydobyć z nich wszystko to, co najpiękniejsze.
„Efekt finalny przetworzonego przez aparat zdjęcia, który otrzymuję na wyświetlaczu aparatu nie satysfakcjonuje mnie niestety w stu procentach” – mówi, porównując nieprzerobione zdjęcia do… auta. „To tak jakby kupić samochód w wersji podstawowej. Jest ładny, użyteczny, ale wielokrotnie mocno okrojony. Bez wszelkich zabezpieczeń, udoskonaleń, ulepszeń i upiększeń, których nie tylko pożądamy, lecz niejednokrotnie potrzebujemy” – tłumaczy.
„Warto zatem użyć pędzla własnej wrażliwości i dopracować, doszlifować szczegóły. W post-produkcji zawsze podnoszę kontrast, nasycenie, kadruję, ostrzę i dokonuję wymaganych przez moje oko korekt lokalnych” – przyznaje fotograf. „To nie tylko dokumentacja chwili. To również moja praca autorska. Nie tylko pokazuję to co widzę, lecz także staram się pokazać to co podczas fotografowania zorzy polarnej czuję” – podsumowuje.