Ostatni wpis Beksińskiego w dzienniku brzmiał: "Rano lekkie zachmurzenie. Temperatura poniżej -1. Czuję się tak, że najchętniej wlazłbym powtórnie do łóżka. W nocy męczyła mnie zgaga, ładowałem się Manti i sodą, potem nad ranem rozbolała dość silnie głowa. Wczoraj wieczorem przyszła Danusia i jak zwykle przyniosła jakieś chrupiące ciasteczka i sernik, i winogrona, i mandarynki i tylko mandarynkom nie dałem rady, resztę po jej wyjściu wbiłem w siebie, gapiąc się na jakiś thriller, no a konsekwencje pojawiły się w nocy. Może jednak mimo wszystko uda mi się dziś skończyć obraz".
Człowiek uwielbiany przez znajomych, niebywale inteligentny z genialnym poczuciem humoru, twórca niezwykle tajemniczych i mrocznych dzieł, przeżył śmierć matki, teściowej, żony i samobójstwo syna. Jego kontrowersyjny optymizm i racjonalne podejście do życia kontrastowało z tajemniczą, mroczną sztuką. Został brutalnie zamordowany przez syna znajomego we własnym mieszkaniu.
Śledczym udało się ustalić, że morderstwo przy ulicy Sonaty 6 spowodowane było pieniędzmi. Syn znajomego artysty - Robert - został wpuszczony do mieszkania przez samego Beksińskiego. Po chwili oznajmił, że przyszedł prosić o kolejną pożyczkę. Artysta zdecydowanie odmówił i zadzwonił do ojca chłopaka, Krzysztofa K. o 21:30. Ten nie odebrał, ale próbował kilka minut później oddzwonić - było już za późno. Robert we wściekłości zadźgał Beksińskiego nożykiem - starą harcerską finką. Sekcja zwłok wykazała, że napastnik zadał mu 20 ciosów, z tego 8 w klatkę piersiową, a 2 w samo serce.
Po latach, administrator fanpage'a życia i twórczości Zdzisława Beksińskiego apeluje:
"Czego bym tu dziś nie napisał to i tak będzie to zbyt mało... Dlatego proszę, wspomnijmy dziś Pana Zdzisława, pamiętajmy o tym co nam zostawił, odwiedzajmy galerie jego prac - to najlepsze co możemy zrobić by kultywować pamięć o tym niezwykłym polskim artyście. Dziękuję".