#Supermodelka Plus Size: Uczestniczki krok przed finałem

Gdy pojawiły się na castingu, część nie wierzyła we własne możliwości, inne pod maską pewności siebie kryły kompleksy i bolesne historie z przeszłości. Dawne urazy i przykre wspomnienia wróciły w trakcie programu. Dziś, tuż przed finałem, widzimy, jak mocno zmieniły się uczestniczki „#Supermodelki Plus Size”. Zapytaliśmy je, co dał im program. O kroku milowym, jaki w trakcie minionych ośmiu tygodni zrobiły dziewczyny, mówią też jurorki: Ewa Minge i Ewa Zakrzewska.

W ostatnim odcinku „#Supermodelki Plus Size” o miejsce w półfinale rywalizowały: Joanna Cesarz, Zuza Zakrzewska, Kasia Bochenkiewicz, Patrycja Greinke i Wiktoria Kula. Z programem pożegnała się Patrycja, która najsłabiej wypadła podczas realizacji spotu społecznego ze zwierzętami, sesji w klimacie pin-up i pokazu w samodzielnie dobranych stylizacjach. – To była do tej pory najtrudniejsza dla nas psychicznie eliminacja – stwierdził Emil Biliński. Jurorów czeka jednak prawdopodobnie jeszcze większe wyzwanie już za półtora tygodnia, kiedy w środę 8 listopada będą musieli wytypować finałową trójkę. Wszyscy zgodnie przyznają, że o tym, która z dziewcząt odpada z programu decydują najdrobniejsze szczegóły.


- Jestem w szoku, jak dziewczyny ewoluowały od momentu, kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy je na castingu– twierdzi Ewa Zakrzewska. – Z każdym pokazem, sesją zdjęciową czy innym zadaniem tej pewności siebie i świadomości własnego ciała jest więcej. Od początku trwania programu wypracowały umiejętności, których może im pozazdrościć niejedna modelka. Rozpiera mnie duma, kiedy na nie patrzę. – Dla Ewy Zakrzewskiej, dużą lekcją jest to, że dziewczyny, o których początkowo myślała, że jeszcze nie są gotowe, by zostać modelkami, teraz wypadają świetnie. – Przykładem może być Kasia. Jeszcze w trzecim odcinku nie wierzyła, że jest w programie, a okazała się czarnym koniem – dodaje.


- Najważniejsze dla mnie w tym programie były sesja z psychologiem – Patrycją Plewką i sesja nago. Myślę, że te dwa zadania wpłynęły na mnie najbardziej. Były dla mojego umysłu najbardziej oczyszczające, bo poczułam się całkowicie piękna. I myślę, że chciałabym teraz to moje piękno pokazać innym – opowiada Kasia.


- Nie sądziłam, że tak szybko można przełamać własne bariery, wyjść ze strefy komfortu i pójść do przodu. Mnie to zajęło znacznie więcej czasu. Wspaniałe jest to, że możemy pokazać innym, że wszystko da się zrobić i że warto – mówi Ewa Zakrzewska, komentując postępy uczestniczek programu.


Zuza przyznaje, że początkowo, kiedy miała wziąć udział w sesji czy wyjść w pokazie, zastanawiała się, co robi w tym programie. – Jednak z odcinka na odcinek ta histeria milkła i teraz jestem spokojna. Czuję w sobie wielką zmianę, mam większą świadomość własnego ciała, widzę, że się podobam. Napędziła mnie sesja nago i pokaz cheerleaderek - opowiada.


O ogromnej metamorfozie, jaka nastąpiła w uczestniczkach pierwszej polskiej edycji „#Supermodelki Plus Size” mówi też Ewa Minge. – Ta półfinałowa czwórka to dziewczyny, które już można by było puścić na wybieg i pokazać innym, jak chodzą profesjonalistki– twierdzi. Podkreśla też, że program i opowiadane w nich historie mają wielką moc. – Widzę jego sens i mądrość. Ludzie chętnie go oglądają, bo jest niezwykle wzruszający, uczy nas tolerancji, otwartości, innego spojrzenia. Pokazuje też wiele dramatów, które – również dzięki nam –  w tym programie zostały przekute w radości.


Szansę na finał wciąż mają Zuza, Joanna, Wiktoria i Kasia. Ich zmagania o miejsce wśród trójki najlepszych będziemy mogli oglądać już w środę 8 listopada o 20:40 w Polsacie. Czekają je wtedy m.in. warsztaty aktorskie z Mateuszem Banasiukiem i pokaz w sukniach wieczorowych autorstwa Ewy Minge. Sprawdzą też swoje predyspozycje jako pogodynki pod czujnym okiem Szef Redakcji Pogody Telewizji Polsat Marka Horczyczaka.

 

Zobacz także