Osobny kran do ciepłej i osobny kran do zimnej wody w jednym zlewie, to ewenement na skalę światową. Jest kilka hipotez dotyczących początku stosowania takiego rozwiązania hydraulicznego. Nie ma jednak pewności, która z nich jest „najprawdziwsza”, ale każda ma swoich wyznawców.
Zdaniem jednych, chodzi o ciśnienie, które różni się przy doprowadzeniu zimnej i ciepłej wody do domów. Dlatego właśnie zamontowanie jednej baterii nie miałoby sensu, bo woda mieszałaby się w nieodpowiedni sposób.
Drudzy twierdzą – najprościej na świecie – że to duża oszczędność. Zatkanie zlewu korkiem i zmieszanie w zlewie wody do odpowiedniej temperatury jest tańsze. Brytyjczycy twierdzą, że przy korzystaniu z bieżącej wody, zużywa się jej więcej.
Kolejna hipoteza dotyczy „hartowania”. Ponoć mieszkańcy Wysp lubią myć się w zimnej wodzie, bo to pozytywnie wpływa na ich odporność i ogólne zdrowie.
Mamy jeszcze teorię historyczną, która głosi, że początkowo – w XIX wieku – do domów doprowadzano jedynie zimną wodę, jednak mieszkańcy wpadli na pomysł, by zacząć ją podgrzewać. W tym celu trzeba było zamontować osobny zbiornik na strychu. Dlaczego? Z prostych, higienicznych powodów. Brytyjczycy nie dbali o ich stan (rdzewienie, insekty, gryzonie) i z troski o miejskie wodociągi nie można było połączyć systemów ciepłej i zimnej wody, więc dwa różne źródła potrzebowały dwóch osobnych kranów.
Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się skąd tak naprawdę wziął się ten system, ale z pewnością jest to ciekawostka, która do tej pory zdumiewa turystów.