Afternoon Tea – tradycja, której Elżbieta II była wierna do końca
Popołudniowa herbata to coś więcej niż brytyjski zwyczaj – dla Elżbiety II był to codzienny rytuał, który dawał jej chwilę wytchnienia i poczucia ciągłości tradycji. W pałacowych salonach serwowano różne przysmaki, ale jedno danie nigdy nie znikało z królewskiego menu: kanapki z dżemem, znane jako „jam pennies” .
Królowa od dziecka jadła te kanapki każdego popołudnia. To banalnie proste: chleb z masłem i dżemem, zazwyczaj truskawkowym. Dżem przygotowywaliśmy w Balmoral z przepięknych szkockich truskawek – zdradził Darren McGrady, były królewski kucharz.
Brzmi zwyczajnie? A jednak te maleńkie kanapki były dla królowej czymś więcej niż przekąską – to smak dzieciństwa, który towarzyszył jej przez dekady.
Królewskie smaki: bez tego podwieczorek się nie liczył
Oczywiście „jam pennies” to niejedyna kulinarna słabość monarchini. Wśród jej ulubionych przysmaków znajdowały się także:
- Kanapki z tuńczykiem i majonezem – zawsze na maślanym chlebie i z cienkimi plasterkami ogórka.
- Scones – tradycyjne brytyjskie bułeczki, które Elżbieta II jadła wyłącznie po kornwalijsku (najpierw dżem, potem śmietana – żadnych odstępstw!).
- Miniaturowe ciasteczka i biszkopty – tartaletki malinowe i ciasto z miodem oraz kremem to obowiązkowe elementy królewskiego podwieczorku.
A wszystko to oczywiście popijane filiżanką aromatycznej herbaty Earl Grey, którą królowa uwielbiała.
Sekret królewskiego rytuału? Wcale nie chodziło o jedzenie
Mimo że miała dostęp do najbardziej wyszukanych potraw świata, Elżbieta II pozostawała wierna prostocie. Ale jej popołudniowa herbata była czymś więcej niż posiłkiem – to był moment relaksu, symbol niezmiennego porządku i drobnej przyjemności, na którą pozwalała sobie każdego dnia.
Dziś, gdy każdy szuka coraz bardziej egzotycznych smaków i kulinarnych nowinek, ten rytuał królowej przypomina, że czasem to właśnie najprostsze rzeczy dają najwięcej szczęścia.