Leśnicy i weterynarze uratowali konającego niedźwiadka
Niedźwiedź brunatny to piękny i chroniony w Polsce drapieżnik. Jak podaje WWF Polska, populacja tego gatunku w naszym kraju obecnie liczy nieco ponad 100 sztuk.
"Dawniej niedźwiedzie występowały na terenach leśnych całej Polski. Ich liczebność jednak stale malała na skutek polowań w celu pozyskania cennego futra i mięsa czy też tępienia w odwecie za poczynione szkody. Już w XII wieku niedźwiedzie otrzymały status królewskiego zwierzęcia łownego (zarezerwowanego tylko dla elit), co jednak nie powstrzymało wyniszczających działań wobec tego gatunku" - czytamy na stronie organizacji.
Niedźwiedzie możemy spotkać w kilku miejscach. Najliczniejsza jest "ostoja bieszczadzka" (80 proc. krajowej populacji). Drugi pod względem liczby występujących zwierząt obszar to Tatry, gdzie okresowo może przebywać nawet do kilkudziesięciu osobników. Ostatnio leśnicy i weterynarze z Przemyśla walczą o życie jednego z przedstawicieli tego gatunku. Gdyby nie ich interwencja mały niedźwiadek nie przeżyłby kolejnej nocy.
Tropem osłabionego malucha szły wilki...
10 stycznia 2022 roku do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu zadzwonili pracownicy Nadleśnictwa Ustrzyki Dolne z prośbą o pomoc dla małego niedźwiedzia. Wyraźnie wycieńczone zwierzę dostrzeżono nad rzeką w okolicy Teleśnicy, niedaleko domostw. Maluch najprawdopodobniej nie nadążył za matką i możliwym rodzeństwem lub został odrzucony ze względu na chorobę.
Jak czytamy w relacji, już wcześniej nad rzeką była widziana niedźwiedzica z dwoma młodymi. Leśniczy zaczęli je szukać. Nie było jej ani drugiego młodego - na śniegu były natomiast ślady łap dwóch wilków. Drapieżniki szły za tropem niedźwiadka, na śniegu było widać ślady krwi.
Malec walczył do ostatnich sił, idąc w stronę domostw, jednak wyraźnie osłabiony nie był w stanie pokonać kolejnych trudności i wspiąć się na brzeg potoku.
Leśnicy złapali go i przekazali pod opiekę specjalistów z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Niedźwiadkowi nadano imię Ada. Lekarze weterynarii opatrzyli go, napoili, nakarmili i przeprowadzili niezbędne badania.
"Walczymy, stabilizujemy i czuwamy" - relacjonuje dr Jakub Kotowicz. Na facebookowej stronie ośrodka pracownicy pokazują na bieżąco to, co dzieje się z maluchem.