Nazwa miasta i podziemne korytarze
Najstarszą tajemnicą związaną z Opolem jest historia nazwy. Co prawda z pokolenia na pokolenie jest już przekazywana opowieść o przywódcy, który kiedyś zabłądził w lasach, a po wyjściu na polanę, krzyknął: „O, pole!”, dając w ten sposób nazwę nowej osadzie. Czy tak faktycznie było, tego nie wiadomo.
Niektórych mieszkańców wciąż nurtują także pytania o podziemne korytarze; do dzisiaj żywe są bowiem przekazy płynące od osób pamiętających czasy II wojny światowej; według ich relacji, właśnie wówczas można jeszcze było przechadzać się takimi podziemnymi przejściami pod miastem; głównie od dworca kolejowego w kierunku ratusza. Co ciekawe, tunele te miały rozgałęziać się, prowadząc do najważniejszych budynków. Niewykluczone, że ratusz rzeczywiście był połączony takim przejściem z pobliską katedrą o raz z zamkiem książęcym. Dzisiaj zostają nam jednak tylko opowieści świadków, które powoli przeradzają się też w legendy, ponieważ po rozbudowie Opola legendarnych korytarzy niestety nie da się odnaleźć.
Święty Wojciech, diabły i tajemniczy kościół
Kolejna legenda Opola wiąże się z bardzo ważnym, miejskim zabytkiem, który można obejrzeć we wrocławskim Muzeum Archidiecezjalnym. Znajduje się tam bowiem kamień, w którym swoje stopy miał odcisnąć święty Wojciech. Wspomniany biskup pojawił się w okolicach Opola prawdopodobnie w X w. po to, by nawracać na chrześcijaństwo niewiernych. Legenda głosi, że podczas jednego ze spotkań z ludźmi, wygłosił tak gorące kazanie, że kamień, na którym stał, rozgrzał się do czerwoności, a stopy tego przyszłego świętego zostawiły w nim swój odcisk.
Druga legenda związana z religią pochodzi z mniej więcej XVIII w. i opowiada o diable, który nie pozwalał na to, by wybudować kościół na wzgórzu położonym przy górze świętej Anny. Podobno nieczyste moce każdego dnia niszczyły wznoszone mury kościoła, a to, co robotnicy ułożyli w ciągu dnia, diabeł niszczył nocą. W końcu robotnicy porzucili więc budowę i dzisiaj w tym miejscu można znaleźć stare ruiny, które być może potwierdzają tę legendę. Sam kościół powstał, jednakże został wzniesiony nieco dalej – w Szemiszowie.
Wygląda na to, że diabeł wyjątkowo mocno upodobał sobie tereny Opola i Opolszczyzny; kolejna legenda właśnie z tym nieprzyjacielem w jednej z głównych ról, łączy się też z Nysą. Dawno temu grupa ludzi wybierająca się na zabawę karnawałową spotkała na ulicy księdza, który szedł z ostatnią posługą do umierającego. Jeden z wspomnianych przechodniów – przebrany za diabła – nie pokłonił się duchownemu. Jak głosi legenda, spotkała go za to surowa kara, gdyż maska diabła przyrosła mu do twarzy, a ani lekarze, ani egzorcyści nie byli w stanie mu pomóc. Sam mężczyzna – obłożony dziwną klątwą – stał się przestrogą dla wszystkich mieszkańców miasta, a od tamtej pory nikt w Nysie nie odważył się lekceważyć księdza, który szedł z sakramentem do chorego.
Druga legenda z tego rejonu wiąże się z tajemniczym kościołem, znajdującym się między Niemodlinem a Nysą. Co ciekawe, znajduje się on w samym środku pola, daleko od zabudowań. Wiele osób zastanawiało się, dlaczego został on wybudowany w tak nietypowym miejscu. Na to pytanie odpowiada legenda, według której w XVII w. pewien rolnik wyorał ze swojego pola krzyż. Nie wiadomo, skąd właśnie taki element znalazł się na jego ziemi oraz w jaki sposób powracał w to samo miejsce z parafialnego kościoła, do którego był zanoszony. Lokalni mieszkańcy uznali wówczas takie działanie jako cud i postanowili, że w miejscu znalezienia krzyża wybudują najpierw kaplicę, a potem kościół. Świątynia stoi do dziś, nieustannie nasuwając podróżnym pytanie o przyczyny jej nietypowej lokalizacji.
Legenda o duchu księżniczki
Ruiny zamku w Strzelcach Opolskich to – jak się okazuje – niezbyt miłe miejsce. Głównie po zmroku straszy tam bowiem biała zjawa młodej kobiety. Pochodząca z XVI w. legenda opowiada, że jest to duch księżniczki Elżbiety, a w niektórych podaniach nazywanej też Agnieszką. Była to córka księcia strzeleckiego Alberta i wyszła za mąż za władcę kujawskiego – księcia Władysława Białego, a po jej niespodziewanej śmierci ukochany wstąpił do zakonu. Okazało się jednak, że Elżbieta nie odeszła na zawsze, gdyż jej widmo zaczęło pojawiać się na zamku. Czy to dlatego, że straciła życie w tajemniczych, nieznanych okolicznościach i wracała na ziemię, by żądać sprawiedliwości, czy może z tęsknoty za mężem? Tego niestety już się nie dowiemy. Kto ma w sobie tyle odwagi, może spróbować spędzić noc w ruinach zamku; kto wie, może będzie mu wówczas dane spotkać ducha księżniczki?
Poznaj historię rynku w Niemodlinie >>